top of page

Woodcraft. Sztuka leśnego obozowania. Nessmuk


Rafał Wierzbicki "Rufus" postanowił przedstawić polskiemu czytelnikowi książkę Nessmuk-a pt. Woodcraft. Sztuka leśnego obozowania. Nie ukrywam, byłam tej książki bardzo ciekawa. W Polsce ruch puszczański powoli się rozwija, co z zainteresowaniem śledzę. Przeczytałam książkę przez jeden deszczowy dzień. Czyta się szybko. Język lekki i przystępny. Na pewno przetłumaczyć tej książki na język polski nie było łatwo. XIX wiek miał swoją manierę :)


Pierwsze karty książki zabrały mnie w lata dzieciństwa, gdzie zaczytywałam się książkami Szklarskiego, Londona, Cooka itp. Kiedy to zazdrościłam odkrywcom, że mieli szansę odkryć nie odkryte a podróżnikom spotkań z Indianami (którzy jeszcze nie byli skażeni cywilizacją) i mnogością zwierząt na szlaku. To była iście smaczna i melancholijna podróż w czasie.


Przez całą książkę snują się dwie myśli: polegaj na umiejętnościach, nie na ekwipunku oraz szanuj przyrodę i bądź wdzięczny za to co daje ci Matka Natura. Dbaj, nie niszcz. I to te, w sumie uniwersalne myśli, są bliskie polskim realiom. Polski, młody czytelnik czytając Woodcraft ma szansę zrozumieć, że dziesięć noży i super taktyczne ubranie nie zastąpią wiedzy, umiejętności i szacunku do Natury.


Czy książka jest instrukcją co wziąć do lasu, jak żyć w lesie ? Moim zdaniem nie. Książka ta, to pamiętnikowa opowieść starszego człowieka o swoich leśnych przygodach, które ciężko przełożyć na polskie leśne bytowanie. Opowiada ciekawe i zabawne anegdoty: mnie rozczuliła opowieść o toporku obusiecznym i łapaniu żab. Widać tu przywiązanie do skromnego, ale bardzo dokładnie dobranego ekwipunku, miejsc i wspomnień. Powiedziałabym, że książka jest idealną podpowiedzią na co zwrócić uwagę by "włóczyć" się po borach, lasach i łąkach z satysfakcją i nie zbłądzić.


Opowieść Nessmuka pokazuje (podkreśla to za każdym razem), że ekwipunek dobierał całe życie, tak jak kształcił swoje umiejętności. Większość rzeczy jakie zabierał były zrobione na zamówienie. To świadczy o tym, że był praktykiem i wiedział czego potrzebuje na szlaku. Nie teoretyzował (czego dzisiaj wszędzie pełno). Podzielił się swoim doświadczeniem i zdaniem, ale na pewno nie dał instrukcji postępowania. Na każdym kroku zaznaczał, że to dla niego, że jego zdaniem i że to on uważa. Jak wiemy, każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia ale i swoje granice komfortu. Dla jednych wyprawy Nessmuka wydawać się mogą surowe a dla innych pełne wygód.


Z książki bije wolność. Nie ma ograniczeń prawem. Dzisiaj tego nie uświadczymy w Polsce a i nawet w Stanach. Aby mieć broń trzeba mieć odpowiednie pozwolenia to raz. Druga sprawa to gdzie, na co i kiedy można polować. Ale żabie udka przypieczone na rumiano zjadłabym :) Niestety od 2014 roku nie można u nas w Polsce żadnej żabki zjeść (z wyjątkiem tych kupionych z hodowli). Tak więc, z zazdrością możemy czytać karty książki o polowaniach i przygodach z niedźwiedziami.

Jest sporo rzeczy z którymi się zgadzam. Mianowicie, że bierzemy do lasu poduszkę (a nie raz ze mnie się śmiali za jej posiadanie) i że komfort jest ważny, bo w lesie mamy odpocząć a nie się zamęczać. Ale czy czytelnik będzie miał odwagę wyjść ze strefy komfortu człowieka XXI wieku ?


Czytając dalej doceniam humor autora. W kilku miejscach wybuchłam śmiechem, bo i ja obserwuję uczestników warsztatów jak zmagają się z ogniem, wodą czy zwykłym gotowaniem na ognisku. Jak widać to jest aktualne. Bez doświadczenia jesz spalone i marzniesz w nocy. To, że czytasz i analizujesz czyjeś doświadczenia nie zastąpi twoich własnych.

Znudził mnie natomiast totalnie rozdział o wędkowaniu (może dlatego, że wędkować nie lubię) i kajakach/ kanu ale rozbawiły rozdziały o kucharzeniu. Ileż tam trafnych uwag ! Jeśli chodzi o przepisy to losowo wypróbowałam przepis na chleb kukurydziany czyli jonnycake. Wyszedł pieczony budyń :) Smaczny, ale na pewno nie nazwałabym go chlebem. Do transportu raczej się nie nadaje. Po burzy mózgu i weekendowego eksperymentowania doszliśmy do wniosku, że autor bazując na ogólnie znanym przepisie podał w książce swój patent na ten chlebek czyli że on gotuje (inne, nawet współczesne przepisy nie gotują) mąkę kukurydzianą. Prawdopodobnie później do tej sztywnej papki dodaje drożdże lub proszek do pieczenia. Wtedy rzeczywiście wychodzi ładny, pulchny i smaczny chlebek :)


Czy dowiedziałam się czegoś nowego ? Tak, poznałam miejsca w USA. Jeśli chodzi o radzenie sobie w leśnym obozowaniu nie ma tam niczego nowego. Dla osób doświadczonych to kolejna beletrystyczna opowieść, nie przeczę, dobra i z humorem. Lektura do czytania przy ognisku idealna. Wzbudzić może zazdrość jak to kiedyś w USA było. Dla osób nie doświadczonych jest tam za mało. Książka idealna by skusić, zachęcić przeciętnego Kowalskiego do poszukiwań, nauki, by przeżyć choćby namiastkę przygód bohatera. Czy polecam książkę ? Tak :)

Autorka:

Katarzyna Mikulska

Właścicielka W Miejskiej Kniei

Zielarka - praktyk

Instruktor w Szkole Rzemiosła Leśnego

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page